Czy każda historia ma happy end? No chyba nie macie 3 lat, żeby wiedzieć, że nie. Mało tego, są dni, kiedy feministka wstaje, trzaska drzwiami i ma totalnie ochotę na the worst end ever. Załóżmy, że ten dzień jest dzisiaj. Ta frustracja narastała we mnie od jakiegoś czasu.
Jest poniedziałek, za chwilę Wigilia lub inne obchodzone przez Was święto. I tu zaskoczenie: większość ateistów, tak jak ja, lubi skorzystać ze świątecznej atmosfery, spotkać się z rodziną i obdarować czymś przyjaciół. Nie znam osobiście wszystkich moich Czytelników, ale z Wami też chciałam się czymś podzielić.
Koleguję się (wybaczcie, że nie użyję hurraoptymistycznie dużego słowa: Przyjaźń) z reprezentantami wielu mniejszości. Oczywiście, po części dlatego, że do niektórych należę – to normalna kolej rzeczy, że człowiek szuka znajomych wśród podobnych sobie. Ale dzisiaj dopadła mnie pewna refleksja: niespecjalnie przebywam wśród hipsterów. Dotarł do mnie też powód.
Zbliżają się Święta (różne dla różnych ludzi), a potem Nowy Rok – czas zmian i przepełnienia nadzieją kiczowatą jak skarpetki z Hello Kitty. Niektórzy mają Adwent, inni są na diecie przed Sylwestrem, ktoś inny zaraz od stycznia przestanie palić. Spoko.
Ten, sakramentalny niemal, argument – „Ja po prostu jestem osobą, która NIE MOŻE nauczyć się żadnego języka obcego!” – słyszałam wielokrotnie. I to, co mnie zaskoczyło, od osób w coraz młodszym wieku.
Wydawało mi się, że z definicji, odpowiedź na to pytanie jest oczywista: homofob nienawidzi homoseksualistów. Ale w trakcie lektury „Moab is my washpot” Stephena Fry’a (skądinąd wyoutowanego od dawien dawna geja) znalazłam fragment, który trochę zachwiał tym poglądem.
Jestem STRASZNĄ herbaciarą, a zimą nie nadążam z myciem kubków po herbacie, chociaż kupiłam ostatnio dwa nowe.
Dzisiaj piątek, a w piątek wiadomo – Follow Friday! Dla nieobeznanych: szczytna idea promowania ciekawych ludzi do śledzenia w sieci. Ja dziś wybrałam kilku wyoutowanych blogerów-gejów, którzy robią to świetnie, a nie są stricte branżowi – to znaczy tematyka ich bloga dalej od LGBTQ czasem leżeć nie mogła.
Mogłabym mądrować się o przyszłych zarobkach, szacunku społecznym, trenowaniu systematyczności i odganianiu precz Alzheimera. Mogłabym, nauczanie języków obcych to moje powołanie i źródło dochodu. Ale nie będę. Tym razem zapytałam kilku uczniów szkół podstawowych, jakie oni widzą zalety uczenia się języków obcych.
Że jestem molem książkowym, wie chyba każdy, ale poza newsletterem nieczęsto mówię o tym, co czytam. Dzisiaj na szybko polecę kilka książek, które odpowiadają na trudne pytania, w zwięzły, ciekawy sposób. W sam raz na weekend albo do autobusu.