Dzisiaj będzie chyba dużo anegdot…
#5 Co jest najbardziej kreatywną rzeczą, jaką zrobiłaś w życiu?
Wszystkie, które przychodzą mi na myśl, związane są albo z medycyną i opatrywaniem innych albo z nauczaniem właśnie. Wynikają z krzyżowania się znajomości metody z instynktem zrodzonym w danej sytuacji.
Pewnego razu prowadziłam cykl 4 czy 5 spotkań w ramach warsztatów z kreatywnego pisania. Grupa była niewielka, do 10 osób, ale bardzo zróżnicowana. Osoba, która bardzo wryła mi się w pamięć to Barbarka. Miała 8 lat, była już po debiucie literackim (!) i nie pozwalała zdrabniać swojego imienia do „Basia”. Była cudownie błyskotliwą i elokwentną dziewczynką, ale bała się otworzyć wobec wszystkich tych starszych, obcych osób.
Na jedne z warsztatów, w ramach ćwiczenia empatii z opisywanymi postaciami (by nie wypadały płasko), przygotowałam na rozgrzewkę technikę żywych obrazów. Wybieraliśmy z hałd bogato ilustrowanych albumów dzieła wielkich malarzy z Ermitażu, Luwru i innych, a potem staraliśmy się zainscenizować obraz. Grupa pomagała danej osobie lub parze przyjąć odpowiednia pozę, dekorowała ją czym tam mieliśmy pod ręką (np. szal czy chusta zastępowały peruki) i dawaliśmy chwilę na wczucie się w postać. Potem każdy mówił co chciał, opowiadał historię, nawijał skojarzenia, mówił o odczuciach jakie ma w sobie sportretowana postać.
Barbarce sama wybrałam obraz. Wybraliśmy pełen przepychu portret jakiegoś papieża czy kardynała. Ustawiliśmy małą na krześle, owinęliśmy w „paradne szaty”, do ręki daliśmy jakąś laskę zastępującą pastorał i tak dalej…
– Wyżej broda, Barbarka, zmruż oczy! – doradzałam jej, wyciągając w górę ręce, w których trzymałam album, żeby mogła się z poziomu krzesła dokładnie przyjrzeć obrazowi.
W końcu wszyscy zgodziliśmy się, że Barbarka, pomimo wcześniejszych oporów, wygląda doskonale. Przetrzymałam ją 30 sekund dłużej niż innych. Zapadło jakieś milczenie, ktoś wiercił się na skraju krzesła.
– No… i jak? Jak się czujesz? – zapytałam w końcu.
I wtedy Barbarka, cedząc przez zęby, z zadartym do góry podbródkiem wysyczała wyraźnie:
– G a r d z ę W a m i.
Już nie wstydziła się na moich zajęciach. To właśnie był dla mnie edukacyjne i kreatywne katharsis. Pół na pół – wiedza i spontan. Magia po prostu.
#6 Jak można zaprząc technologię do przyswajania wiedzy i nauczania?
Po głębszym zastanowieniu, technologia to dla mnie demokracja i poligon.
Kiedyś prowadziłam zajęcia z angielskiego i japońskiego na pewnej japońsko-koreańskiej platformie, która pozwalała wykreować swojego 2D awatara, w stylu a’la manga, a następnie czatować z innymi graczami i wykonywać drobne questy (jak zbieranie śmieci, łapanie motyli, wędrowanie, codzienna minigierka-losowanie) w zamian za przedmioty służące do kustomizacja awatara i jego „mieszkania”. Myślałam, że tak będzie fajniej, bo różne tła, ubrania i przedmioty dadzą kontekst pomocny w zapamiętywaniu. Jednak przekombinowana grafika i trochę niewygodny system chatowania przesłonił moim uczniom edukacyjny cel naszych spotkań. Komuś co jakiś czas padał internet, bo łącze z odległym serwerem nie było zbyt stabilne. Wtedy zrozumiałam, że przedobrzyłam.
Demokracja sieci polega na tym, że wielu moim uczniom mogę pokazać wszystko. Czy jest to życie mniejszości etnicznej Ajnu w Japonii czy wirtualna podróż po centrach handlowych w Holandii – mam to. Tekst „Deklaracji niepodległości” w oryginale czy przepis na sałatkę z wodorostów po japońsku? Wszystko jest. To prawda, czasem zalew informacji mnie przeraża, ich też. Ale jesteśmy na tej samej tratwie i możemy wzajemnie dyskutować nad znaleziskami każdego z nas.
Poligon, bo pomaga ćwiczyć w bezpiecznym otoczeniu. Zanim ktoś będzie gotowy na własny blog czy kanał na jutubie (internet nie zapomina), może porobić ćwiczenia i wyczyścić cookies w przeglądarce, albo edytować tekst do skutku, wedle woli, pod kluczem, ale w chmurze. Może prosić o pomoc, otrzymywać inspiracje. Ostatnio też rozważam, jak wprowadzić elementy digital citizenship na zajęciach.
#7 Co to znaczy „rozumieć coś”?
Jeśli potrafisz to wyjaśnić komuś innemu, albo dzięki temu rozwiązać jakiś problem – rozumiesz to.
How do you know a problem is worth solving? It’s easy. Every problem is worth solving. This is what human creativity is for.”
– Muhammad Yunus
#8 Jaki skomplikowany problem rozwiązałaś ostatnio?
Szczerze, nie wiem. Nie pojmuję problemów w kategorii ich skomplikowania. Wydaje mi się, że najtrudniejsze w moim życiu jest zarządzanie finansami. Jestem samozatrudniona, negocjowanie stawek, dobijanie targu, dysponowanie zarobionymi pieniędzmi (a przychód mam bardzo różny), żeby starczyło ich zarówno na przyjemności, jak i konieczne wydatki – jest po prostu trudne. Nigdy nie byłam rozrzutna, ale o ile nie mam problemu z wyceną godziny moich zajęć, tak wycena innych usług, które wykonuję (na blogu, korekt, redakcji, tłumaczeń, szkoleń) to dla mnie nieustanne pytanie z tyłu głowy „Czy jestem tyle warta? Może powinnam wziąć mniej / więcej?”. To bardzo rozpraszające i czasem mam wrażenie, że skasowałam za coś za mało, albo za dużo. Cieszę się jednak, że 95% ludzi, z którymi pracuję, pomaga mi w trakcie rozmów ustalić sensowne stawki. Tego się wciąż uczę.