Z dedykacją dla Karola, wiadomo czemu
Zacznijmy od muzyki, bo to rzecz, która raczej zasypuje podziały niż je wzmacnia. Wszyscy słuchamy muzyki, wielu z nas lubi nucić, grać, śpiewać. Nie jestem muzykologiem ani blogerem/dziennikarzem muzycznym, więc będzie językiem prostym, a wnikliwym.
Żeby nadać jakąś łatwą do przełknięcia formułę, wymienię pewne klasy charakterystyczne dla muzyki queer:
- Muzyka tworzona przez queerów dla queerów.
- Piosenki śpiewane przez divy gejowskie.
- Utwory w estetyce queer śpiewane przez tzw. straight supporters (osoby, które nie są LGBTQ, ale wspierają walkę o równe prawa).
- Piosenki „zawłaszczone” – które nie powstały z myślą o queer culture, ale zostały przez nią z jakiegoś względu pokochane.
- Niektóre musicale i utwory teatralne.
1. From queers with love
W obliczu niezrozumienia są dwie naturalne reakcje: wyśmiać to lub wściec się (chociaż zemsta najlepiej smakuje jak zimno). I to są dwie mocne emocje w tej klasie muzyki queer.
Gniew, zblazowanie, pogardę widać jest tak samo dziś jak i dawniej. Obecnie bardziej przemawia Perfume Genius z jego „Grid”, kiedyś zmowę milczenia przełamywano śpiewając „Sing if you’re glad to be gay”
Maybe baby
This is it
A diamond
Swallowed and shit
Then swallowed again
At least we know where it’s been
Może, kochanie
to już wszystko
diament
połknięty i wysrany
a potem połknięty znowu
przynajmniej wiemy, gdzie był
Perfume Genius widzi resztę społeczeństwa raczej jako bezkształtną masę, której nie podoba się jego wymuskana buźka (montaż z siniakami), jego buty, to jak chodzi – próbują go ustawić, ugnieść do swoich oczekiwań. To poczucie dzieli z ogromną ilością kobiet i dzieci na całym świecie, modelowanych do irracjonalnych czasem oczekiwań społeczeństwa. Grajcie sobie swoje melodie, ja nadal będę miał pomalowane paznokcie, nawet z podbitym okiem.
Pictures of naked young women are fun
In Titbits and Playboy,
page three of The Sun
There’s no nudes in xxx News
our one magazine
But they still find excuses to call it obscene
Read how disgusting we are in the press
Telegraphs, people and Sunday Express
Molesters of children, corruptors of youth
It’s there in the paper, it must be the truth
Sing if you’re glad to be gay
Sing if you’re happy that way
Nagie zdjęcia lasek są spoko,
W Titbits, Playboyu
i trzeciej stronie The Sun (u nas: ost. Faktu)
Ani jednego golasa w xxxNews,
naszym jedynym piśmie
Ale i tak znajdą powody by nazwać je gorszącym
Poczytajcie w gazetach jak obrzydliwi jesteśmy!
W Telegraphie, ludzie, albo Sunday Expressie
Gwałcimy wam dzieci, demoralizujemy młodzież
No czarno na białym, to musi być prawda!
Śpiewaj jeśli jesteś zadowolony z bycia gejem
Śpiewaj, jeśli jesteś z tym szczęśliwy!
1978 roku, epidemia AIDS, Anglia. A jakby nic się nie zmieniło od tego czasu w Polsce? Czujecie to? Niektórych wciąż to przekonuje, że bracia Karnowscy czy Terlikowski szczują na homoseksualistów resztę ludzi. I my mamy pokornie przytakiwać wszystkiemu co Ci wariaci napiszą.
Na wesoło? Proszę bardzo. „It’s OK 2B gay” Tomboya. Wiem, że masa gejów i queerów czuje się z tą piosenką jak guilty pleasure, świetnie się do niej tańczy, ale wkurza nas utożsamianie wszystkich gejów z przegiętymi kampowcami i drag queen. Dlatego raczej nie puszczaj tego teledysku próbując unaocznić swoją miłość 16-letniemu synowi, który właśnie wyszedł z szafy. Od tego momentu wszystko będzie tylko bardziej pokraczne.
57 milionów wyświetleń na YouTube’ie dalej jest Samwell z kolejną mega-kiczowatą i przegiętą piosenką „What What?”; zawsze jak ktoś heteronormatywny pyta nas o czym jest ta piosenka, mówimy, że o tym, jak ważne jest ustalanie wspólnie granic w życiu seksualnym. To brzmi poważnie. Ale to po prostu song o tym, że seks analny jest fajny, jeśli obie osoby się zgadzają na to i chcą tego. Musicie jednak przyznać, że symbolika jest przaśna i wymagała od Samwella sporeeeego dystansu do siebie.
2. Gejowskie divy
Bycie gejowską divą nie wiąże się ani z byciem drag queen, ani z byciem gejem. Gejowskie divy to piosenkarki epatujące czasem aż nazbyt wyrazistą kobiecością, przejawiające pewien zdrowy dystans do fanów, obrazoburcze (stąd gejowską divą, jakby się nie starała, nie zostanie Britney Spears) i dosadne.
Takimi divami „klasycznie” jest Barbra Streisand, Cher i Madonna, a ostatnio zaczyna być nią Lady Gaga i Bjork.
I want your revenge
You and me could write a bad romance
(Oh-oh-oh-oh-ooh!)
I want your love and
All your lovers revenge
You and me could write a bad romance
Pragnę Twojej zemsty
Ty i ja moglibyśmy napisać kiepskie romansidło
((Oh-oh-oh-oh-ooh!)
Pragnę Twojej miłości i
Zemsty wszystkich Twoich ex
Ty i ja moglibyśmy napisać kiepskie romansidło
W Polsce mamy pokaźne grono div gejowskich z rzewnymi piosenkami z czasów PRLu – drag queens często naśladują Marylę Rodowicz, ale najbardziej kochana jest chyba Kora i Alicja Majewska (Edytę Geppert też kochamy! Całuski!).
3. Muza straight supporters
Wszyscy znacie te kawałki, bo jako mniej kontrowersyjnie i bardziej pozytywne, puszczają je wszystkie stacje radiowe z lewa i prawa. Ostatnio szczególnie przebojowo do głównego nurtu przebił się Hozier z „Take me to church” ze swojej debiutanckiej płyty. Kto jeszcze nie widział teledysku pokazującego, jak w wielu krajach wygląda codzienność homoseksualistów, do teledysku marsz:
Take me to church
I’ll worship like a dog at the shrine of your lies
I’ll tell you my sins so you can sharpen your knife
Offer me my deathless death
Good God, let me give you my life
No Masters or Kings
When the Ritual begins
There is no sweeter innocence than our gentle sin
In the madness and soil of that sad earthly scene
Only then I am Human
Only then I am Clean
Amen. Amen. Amen.
Zabierz mnie do kościoła
Będę wierny jak pies trwał przy świątyni twych kłamstw
Wyznam Ci swoje grzechy, a Ty możesz ostrzyć swój nóż
Złóż mi w ofierze tę nieśmiertelną śmierć
Dobry Boże, pozwól mi oddać Ci swoje życie
Nie ma Panów ni Królów
kiedy rozpoczyna się Rytuał
Nie ma też słodszej niewinności niż nas mały grzech
W tym szaleństwie i glebie tego łez padołu
Tylko wtedy jestem Człowiekiem
Tylko wtedy jestem Oczyszczon
Amen. Amen. Amen.
Zauważyłam nawet w polskiej branży, że „zabranie kogoś do kościoła” to synonim namiętnej randki. Hozier kupił nas w całości, a jego dojrzała płyta kupiła wszystkich. W podobnym tonie utrzymany jest „Don’t ask me why” grupy Great Caesar. Tu jednak mamy ewidentny happy end i na końcu zwycięża miłość, nie ślepa agresja. Co ciekawe teledysk został w całości nagrany przy pomocy fanów zespołu i z pieniędzy z crowdfundingu.
Ciekawa jest też piosenka Betty Who „Somebody loves you” – meeegatęczowa, superwesoła i różnorodna jak nic, trochę po hollywoodzku. Betty często pojawia się u różnych queer vloggerów i naprawdę bardzo wspomaga środowisko. Nic tylko ją tulać i wyjść z nią na parę drinków.
I’m around when your head is heavy
I’m around when your hands aren’t steady
I’m around when your day’s gone all wrong
I care that you feel at home
Cause I know that you feel alone
I think you’re going to miss me when I’m gone
Somebody misses you when you’re away
They wanna wake up with you everyday
Somebody wants to hear you say
Ooh somebody loves you
Ooh somebody loves you
Jestem obok, gdy masz ciężką głową
Jestem obok, gdy trzęsą ci się dłonie
Jestem obok, gdy dzień poszedł nie po twojej myśli
Zależy mi byś czuł(a) się jak w domu
Bo wiem, że czasem czujesz się samotna/y
Myślę, że byś tęsknił/a, gdyby mnie zabrakło
Ktoś tęskni, kiedy cię nie ma
ktoś chce się codziennie budzić przy tobie
ktoś chce od ciebie usłyszeć
och, ktoś cię kocha
och, ktoś cię kocha!
Mamy też ostatnio coraz ciekawszą i szerszą reprezentację tego typu piosenek w polskim przemyśle muzycznym. Zawsze wysokie notowania miało „Mama prosiła” Kazika – krótkie, z bardzo zaskakującą puentą. Mimo wszystko jednak, wciąż idziemy w zacietrzewienie i agresję. Nie inaczej sprawa ma się z „Polak Mały” Beneficjentów Splendoru czy wywołująca szok nie tylko tekstem, ale estetyką i datą premiery „Tęcza” Mister D AKA Doroty Masłowskiej. Nie tylko wypuściła tę piosenkę 11 listopada, w Dzień Niepodległości, kiedy „tradycyjnie” płonie Tęcza w Warszawie, ale też zaprosiła do współpracy jedną z gejowskich ikon polskiego showbiznesu – Żyda i geja, a na dodatek ojca, Michała Piróga. Muszę przyznać, że u mnie nie skończyło się to szokiem, ale wzruszeniem. „Ni to lasy, ni to wysypiska” – prosimy nie regulować odbiorników.
4. Piosenki „zawłaszczone”
To jest najdziwniejsza kategoria ze wszystkich. Mimo to, z niej właśnie pochodzie nieoficjalny „hymn” gejów na całym świecie…
It’s fun to stay at the YMCA
It’s fun to stay at the YMCA
You can get yourself cleaned, you can have a good meal,
You can do whatever you feel …
Young man, are you listening to me?
I said, young man, what do you want to be?
Fajnie jest posiedzieć w YMCA
Fajnie jest posiedzieć w YMCA
Możesz się doprowadzić do porządku, przekąsić coś porządnego,
Robić na cokolwiek masz chęć…
Młody człowieku, czy ty mnie słuchasz?
Młody człowieku, pytałem o coś, kim chcesz być jak dorośniesz?
Tak, „YMCA” Village People… To piosenka o charytatywnej organizacji założonej w 1844 – Young Men’s Christian Association (Stowarzyszenie Młodych Mężczyzn-Chrześcijan) – jak domyślacie się, nie mającej nic wspólnego z szerzeniem homoseksualizmu, a raczej z jego wyplenieniem. No cóż, tak wpadli…
Hitem gejowskich barów w zeszłym roku było „Takiego chłopaka” zespołu Mikromusic. Osobiście: kocham zespół, uwielbiam ten przaśny teledysk w stylówie przełomu lat 80. i 90. i ten tekst bardzo przypadł mi do gustu. Ale też znam całe tony queerów, którzy wychodzą z pokoju na dźwięk pierwszego taktu (ale też… ile można czekać ;D?).
Innym polskim przebojem, który podbił szczególnie lesbijskie serduszka jest „Kochana” w duecie Przemyk/Nosowska. Przez chwilę mogło się wydawać, że to piosenka z podpunktu trzeciego, ale nagle Przemyk zaczęła w mediach agresywnie odcinać się od społeczności queer, a wręcz ją atakować. Olaliśmy Renatę Przemyk, piosenkę sobie zostawiliśmy. A Nosowską nadal nosimy na rękach, szczególnie przez Męskie Granie.
5. Z teatralnych desek
Tu sięgnę po dwa tylko utwory, skrajnie różne i jak się przekonałam z starciu z współoglądającymi – wymagające specjalistycznego wyjaśnienia.
Najpierw ze stanów musical z okazji otwarcia 65-tej gali rozdania nagród Tony, przyznawanych najlepszym musicalom z Broadwayu.
Śpiewa: Neil „Łamacz Serc” Patrick Harris. Wyoutowany gej i aktor, najbardziej znany Polakom z serialu „Jak poznałem waszą matkę…”, od wielu lat szczęśliwie mężaty, ojciec dwójki dzieci. Zadanie: przekonać wszystkich, że musicale nie tylko są magiczne i cudowne, ale nie są kręcone tylko i wyłacznie dla gejów. Myk? Do całej widowni puszcza się oczko z użyciem masy stereotypów – np. „najhomoseksualniejsze” zawody w USA to marynarz i stewardessa. Czemu znajdują się tam zakonnice i chłopaki z YMCA, wiecie już z punktu (4), prawda? A gwiazdy śpiewający gościnnie są tak przegięte w swoim heteroseksualizmie („jestem tu ze swoją żeńską samiczą kobietą-żoną”), że trzeba się złożyć ze śmiechu.
I teraz na drugą nóżkę. „Taniec śmierci” ze sztuki „Lubiewo” pod melodię „Somebody that I used to know” Gotye. Będzie ostro, ostrzegam.
„Lubiewo” – książka-klasyk jeśli chodzi o literaturę queer w Polsce, od kilku zaledwie lat dostępna bez cenzury, opowiada w całości o … ciotach. Ale i bez tego, jeśli trochę znacie się na tańcu współczesnym lub interpretacyjnym, zrozumiecie o co chodzi. AIDS, HIV, przerażenie, opuszczenie, samotność. Aktor tańczy sam, nie ma już nikogo, kto chciałby się z nim zadawać w obawie przed zarażeniem. W tle „Ktoś, kogo znałem”, song o doszczętnym zrywaniu kontaktu. Jego ciało krzyczy, ku niekomfortowi przyglądających mu się z cienia widzów, „jestem (sero)pozytywny!”, jego twarz mówi „jestem zrozpaczony!”, „jestem w pułapce!”. Co gorsza, pokazuje co go do tego doprowadziło – MIŁOŚĆ (symbol Wenus i serduszka) i do czego go do doprowadzi – do ŚMIERCI („poderżnięte” gardło). Chodzi o bezgłośny krzyk, czy o chorobliwe wymioty? Przegięte ruchy są desperackie i bezwładne. Ile wytrzyma oddychając spokojnie, skoro umiera? Spuszczone do kostek spodnie nie pozwalają przed tym uciec, to już jest w nim, i chociaż miłość się skończyła wraz z diagnozą… taniec śmierci pomiędzy orgazmem a przedśmiertnymi drgawkami jeszcze się nie skończył.
Na zakończenie
Jeśli dobrnęliście aż tutaj – wow! – to najdłuższy do tej pory tekst na No Easy Answers, a i tak nie wskazałam nawet na promil piosenek z kultury queer. Możecie dorzucać swoje propozycje, pytania i uwagi w komentarzach oczywiście. Byłabym rada.
Jedno jednak musimy sobie wyjaśnić już teraz – gusta muzyczne to prywatna sprawa, OSOBNICZA, jeśli ktoś jest LGBTQ, nie oznacza, że słucha tylko takiej muzyki, nie oznacza, że W OGÓLE jej słucha, tak jak nie każdy Polak kocha disco polo, a nie każdy czarnoskóry jest wielbicielem albo rapu, albo jazzu. Chciałam wyjaśnić zarys nurtu (nie słyszałam, żeby ktoś to wcześniej w blogosferze zrobił, a szukałam!), przybliżyć pewną symbolikę. Czy mi się udało? Oceńcie sami. Nawet Freddie Mercury z Queen i „I want to break free” mi się nie wmieściło!
Na pożegnanie, „In this shirt” The Irrepressibles z absolutnie nieheteronormatywnym teledyskiem PAG „The lady is dead”: