Disclaimer: Ta dziennikarska wprawka powstała latem podczas warsztatów z reportażu na Festiwalu Malta. Podszlifowana, nie doczekała dobrego momentu na publikację w żadnym miejscu. Jeśli ten moment – między grobową zadumą 1 listopada a bliskim Świętem Niepodległości nie jest tym dobrym momentem”, to lepszego już nie będzie i tekst skończy w wirtualnej szufladzie.
Mam takiego smutnego kolegę, który na zdjęciach zawsze wygląda jak zblazowany prekariat, ma mikrofon i mówi ludziom o poezji. Zdjęcia z jego prywatnego życia nie przeciekają nawet do świadomości Facebooka w miarę możliwości, zawsze więc uchwycony w pół słowa siedzi, czasem stoi, lekko zgarbiony, czasem obojczyk spod niedopiętej koszuli, czasem tak golf bardziej. I mówi.
– Mizuu-sensei, chciałabym mówić tak dobrze po japońsku, jak Ty… – wzdycha rozwiązując zadanie z partykuł złożonych. – 10.000 godzin. – odpowiadam cicho, z uśmiechem. Wiem, że nie rozumie. Wiem też, że to nieprawda, podpuszczam tylko.
Cooo? Szkoła w całości na parterze i bez progów, żeby dzieci na wózkach wszędzie mogły dostać się same? Klasy po kilka osób, żeby i dzieciak z autyzmem i z ADHD mogły uczyć się na miarę własnego tempa? Za darmo? Z poradnią psychologiczno-pedagogiczną na miejscu, żeby rodzic po szkole nie musiał naginać gdzie indziej? Oszalałeś?
– Are you into craft beers? – pyta mnie Fiachra tym miodnym, irlandzkim akcentem, gdzie samogłoski bywają za okrągłe, a „th” są twarde, w samym środku wypowiedzi o rodzajach chmielu. Szeroka błogość rozlewa mi się po twarzy. Patrzę na Stephena wzrokiem kota, który chwilowo jest za dumny, by ocierać się o czyjeś udo.
Chcę o tym opowiedzieć, starając patrzeć się Wam w oczy.
W dniach 8-9 czerwca 2016 w Poznaniu odbywała się pierwsza edycja festiwalu Poznań – Miasto Know How To Love, promującego pozytywną seksualność.
Nie, nie było żadnych maskotek usadzanych na kanapie i bloku z wykaligrafowanymi działaniami. Ale za to były wypieki na policzkach, ogromne oczy i.. za luźna trochę szczęka. Z biegiem lat notatki, a w końcu ściskana kurczowo poduszka albo ramię współoglądacza. Utopijnych wręcz, nauczycielskich ideałów nałożyły mi do głowy filmy i książki.
Nieczęsto zdarza się, że Corpus Christi wypada Rejtanem w poprzek Dnia Matki. Zdaje się, że prawa strona sali sejmowej złośliwie poprzestawiała kalendarze tak, by w ciągu jednego dnia gloryfikować Matkopolkość, a jednocześnie przesłonić to ważniejszym, patriarchalnym uwielbieniem Męczeńskosynowości.
– 3… 2… 1… odpocznij i jeszcze 10! Dasz radę! Nie bądź mięczakiem! Nigdy nie byłam fanem siłowni. Szczególnie tych mieszanych, gdzie przeładowany jakimiś suplementami koleś porykiwał motywująco na innych. Motywująco, to znaczy: ignorując potencjalne kontuzje, potrzebę ćwiczącego i stosując pewien body shaming.