Wielu naszych (a piszę tak, ponieważ nie uczę już w pojedynkę) uczniów podeszło lub chce podejść do jakiegoś egzaminu potwierdzającego certyfikatem ich znajomość języka obcego, w szczególności angielskiego. I rzadko zdają sobie sprawę, że świat na FCE i CAE się nie kończy… Nie mówiąc już o tym, że te nazwy właśnie odchodzą do lamusa. Dziś chciałom zatem opisać kilka rzeczy, które zaskoczyły moich uczniów.
1. Cambridge prowadzi certyfikację dla dzieci.
Egzaminy te oferowane są na trzech poziomach
- Starters (pre-A1)
- Movers (A1)
- Flyers (A2)
a w każdej z testowanych sprawności osiągnięcia ucznia reprezentowane są przez obrazkowe tarcze. Jest ich łącznie 15, a dziecko, które zdobędzie 12 tarcz i więcej, może z powodzeniem zacząć przygotowania do kolejnego poziomu egzaminu. Dowiaduje się też, czy któraś z językowych sprawności wymaga u niego więcej uwagi i pracy.
Generalnie mogą do nich przystępować dzieci mniej więcej od 6 do 13 roku życia, a nawet młodsze, jeśli są piśmienne. Young Learners Exams składają się z 3 krótkich części, zazwyczaj zdawanych w ciągu jednego dnia:
- Reading and Writing (przy czym „writing” nie zawiera otwartego zadania na napisanie wypracowania, ale zadania półotwarte, polegające na uzupełnianiu tekstu/ów odpowiednimi wyrazami),
- Listening (głównie zadania zamknięte i kolorowanie),
- Speaking (zdawany pojedynczo, a nie w parach, jak ma to miejsce na wyższych poziomach).
Są one znacznie tańsze niż te „dorosłe” certyfikaty. Kosztują mniej niż 300 złotych, odbywają się najczęściej w bardzo życzliwej atmosferze, pozwalającej dzieciom nabrać pewności siebie przed innymi ważnymi egzaminami w ich życiu. Dodatkowym plusem jest to, że wiele podstawówek podwyższa ocenę z angielskiego za zdobycie takiego certyfikatu. Stanowi on też dowód na pozaszkolną działalność dziecka i może być użyty jako dokument dołączony do podania o stypendium za osiągnięcia.
2. Pieniądze za „niezdany” certyfikat nie przepadają.
Przez wiele lat kandydatów przed podejściem do egzaminu na certyfikat powstrzymywała jego zaporowa cena (dla porównania: egzamin JLPT z języka japońskiego to koszt ok. 100–150 złotych, podczas gdy ceny certyfikatów Cambridge rozpoczynają się od 600 PLN). Dawniej nieprzekroczenie określonego progu punktowego oznaczało utratę pieniędzy, czasu i nerwów. Obecnie pierwsze dwa punkty z tej listy można wykreślić. Egzaminy mają teraz zazębiającą się strukturę schodkową (patrz: schemat poniżej). Oznacza to, że w przypadku otrzymania wyjątkowo dużej lub małej sumy punktów istnieje możliwość otrzymania zaświadczenia, a nawet certyfikatu, na odpowiednio wyższym lub niższym poziomie. Innymi słowy – podchodząc do egzaminu Advanced, możecie otrzymać First albo Proficiency. Czyż to nie wspaniała wiadomość?
3. Testy dla biznesowego angielskiego są prostsze niż te dla ogólnego angielskiego.
BEC – czyli Business English Certificate – można uzyskać na jednym z 3 poziomów:
- BEC Preliminary (B1)
- BEC Vantage (B2)
- BEC Higher (C1)
Jednak są one łatwiejsze do zdania niż analogiczne poziomy ogólnego angielskiego z prostej przyczyny – słownictwo jest w nich wyspecjalizowane, ale bardziej ograniczone i jeśli pracujecie w firmie, w której angielski jest niezbędny, to pewnie wymagane pojęcia są lepiej wam znane i bardziej przydatne.
Podczas Readingu większość pytań ma formułę zamkniętą (A, B, C; nawet nie ma D!), a pozostałe związane są z odczytywaniem danych z wykresu lub wypisywaniem potrzebnych informacji z maili, broszur lub innych tekstów użytkowych. W podobnej formule przeprowadzany jest też Listening. Podczas Writingu macie około godziny (w zależności od poziomu egzaminu), by napisać 2 zadania o łącznej objętości nieprzekraczającej 200–300 słów (serio, zadanie 1 na BEC-P ma górny limit 40 słów i 3 punkty treściowe do zrealizowania!). Są to najczęściej teksty użytkowe typu maile lub sprawozdania, przy czym tekst pierwszy jest wewnętrzną komunikacją firmy, a drugi – zewnętrzną. Speaking przeprowadzany jest w modelu 2-na-2 (w wyjątkowych przypadkach 2-na-3), czyli zdajecie go w losowo dobranych parach przed dwojgiem egzaminujących. Ta część egzaminu przepisowo trwa około kwadransa i odbywa się zazwyczaj w inny dzień. Większą część egzaminu i tak zajmuje tzw. „rozgrzewka”, czyli rozmowy o każdym ze zdających, ich danych, pracy i planach. Poprawność gramatyczna i bogactwo słownictwa razem stanowią ledwie 25% oceny z tej części egzaminu.
Więc naprawdę, jeśli ambicja was nie zżera i chcecie ładnie przyozdobić swoje CV – rozważcie najpierw egzamin biznesowy. Na wakacjach czy w oglądaniu seriali w ogóle Wam to nie pomoże, ale na pewno jest to łatwiejsza opcja na certyfikat na poziomie średniozaawansowanym.
4. Cambridge oferuje już testy, których wyniki otrzymuje się po 12 godzinach i testują wszystkie poziomy angielskiego naraz.
Być może słyszeliście o IELTS i BULATSach, ale Cambridge, idąc z duchem czasu, wprowadził niedawno nowy egzamin – Linguaskill. Ma on na celu ułatwienie, głównie pracodawcom, zorganizowania egzaminu przy okazji szukania nowych pracowników, a nauczycielom szkół wyższych i językowych szybkie ocenienie zdolności kursantów przed przystąpieniem do określonych egzaminów.
Test ten zdaje się online, zazwyczaj grupowo, a raport z grupowych i indywidualnych wyników jest dostępny już na następny dzień. Testuje wszystkie poziomy angielskiego od A1 do C2 i nie posiada komponentu ustnego, jest osobny Writing i osobny Reading + Listening. Jest za to adaptatywny, to znaczy, że liczba pytań zależy od waszego poziomu – jeśli sobie wyraźnie nie radzicie już na początku lub od razu rozwiązujecie test bezbłędnie, to komputer zada wam mniej pytań, bo będzie potrzebował mniejszej próby, by precyzyjnie określić wasz poziom. Writing składa się jednak zawsze z dwóch zadań – krótkiego maila oraz długiej formy (długiej tylko z nazwy, bo ma limit ok. 180 słów).
Linguaskill nie daje wam jednak żadnego trwałego dokumentu na potwierdzenie waszej znajomości języka angielskiego. Cambridge generuje tu tylko dla zlecającego raport dotyczący poziomu grupy jako całości oraz poszczególnych zdających. Istnieje możliwość testowania tylko poszczególnych umiejętności, np. gdy firma wie, że jedyna komunikacja w języku angielskim odbywa się z kontrahentami przez e-mail, to nie musi zlecać testowania rozumienia ze słuchu.
5. Lata 2017/2018 to lata, na które przypada rebranding instytucji odpowiedzialnej za te egzaminy.
Możemy więc spodziewać się dalszych zmian, o których postaram się pisać na bieżąco, jeśli zmiany te będą znaczące. Dajcie znać, czy interesują was też informacje o certyfikatach oraz egzaminach szkolnych po “deformie” edukacji – oczywiście w szczególności te z języków obcych!