Koniec grudnia. Facebook podsyła Ci podsumowanie Twojej aktywności w kończącym się roku. Wiesz już, które z Twoich zdjęć na instagramie zgarnęło najwięcej serc. Wznosisz pięść do nieba za wszystkich idoli, których śmierć zabrała przez ostatnie 365 dni. Trochę uwiera sadełko po Wigilii, a pasek lub zamek w sylwestrowej kreacji niebezpiecznie trzeszczy. Okazało się też, z prognozowanych ocen na koniec semestru, że wcale się tak bardzo nie wziąłe/aś do nauki jak obiecywałe/aś sobie w sierpniu. Generalnie to doskonały moment, żeby wziąć kartkę i skorzystać z efektu świeżego startu (Jacek Kłosiński przypomina, żeby najpierw zrobić samemu solidny bilans). Stań się lepszy i mądrzejszy w nowym roku. Udoskonal świat wokół siebie.
Tu oczywiście wchodzą Twoje priorytety i nie mogę Ci doradzić odpowiednio profesjonalnie jeśli zechcesz przebiec maraton (ale ponoć zawsze „bieging zaczyna się od stretchingu”), zarobić milion dolarów czy zorganizować wyprawę życia maluchem do Chińskiej Republiki Ludowej. Ale dogadamy się w kwestii edukacji, szczególnie językowej.
Żeby było łatwiej znaleźć Ci sensowne rozwiązania dla siebie, pokategoryzowałom mierzalne (pamiętasz? Cele muszą być SMART – zgrabnie pisze o tym Anita) cele językowe w zależności o tego czy jesteś osobą początkującą (nie miałaś właściwie kontaktu z danym językiem) czy rozwijającą się (to już kolejny Twój rok przygody z danym językiem).
PISMO
Dla początkujących: Wielu z nas może radośnie pominąć ten krok! Pomimo różnic diakrytycznych, bez problemu przesiądziemy się na pisany hiszpański, francuski, angielski, niemiecki czy esperanto. Są jednak tacy z nas, którzy potrzebują kany, hangula, abjadu czy grażdanki/cyrylicy lub innego systemu pisma. Jeśli wybraliście język z innym systemem pisma, natychmiast sprawdź ile ma znaków. Alfabety i sylabariusze to wasz najwyższy priorytet – kiedy motywacja do nauki jest wysoka, zaraz na początku stycznia powinniście poświęcić tydzień, góra dwa, i opanować podstawy nowego systemu pisma i mieć to z głowy przez resztę roku z okazjonalnymi rozkminami na temat ortografii. Z entuzjastami pism ideograficznych spotykamy się w następnym akapicie.
Dla rozwijających się: OK, więc mandaryński, co? Może zainteresuję Cię japońskim albo nahuatl? Igbo? Jest sporo szaleńców takich jak my, którzy porywają się na ideograficzne systemy pisma. To jest najczęściej robota na więcej niż rok pracy. Załóż plan minimum: 1 znak dziennie. Zazwyczaj jakiś dzień wypadnie, w inny zaś zapamiętasz więcej znaków. Bez narzucania sobie drakońskiego tempa, w ciągu roku opanujesz 300-400 ideogramów. Zaokrąglając np. liczbę japońskich kanji potrzebnych do zdania najwyższego certyfikatu językowego do 2100 – takim tempem ogarniesz te znaki w plus-minus 6 lat. Podkręć tempo do dwóch znaków dziennie i skrócisz ten czas o połowę.
WYMOWA
Dla początkujących: W ciągu pierwszego miesiąca nauki macie 2 priorytety, dowiedzieć się czy akcent wyrazowy jest stały i jeśli tak, to gdzie pada (jak w polskim czy francuskim) ORAZ jakie różnice w zestawie głosek istnieją między waszym ojczystym a wybranym językiem. Skupcie się najpierw na samogłoskach, taki protip. Czas na przydechy, kliki, mlaski i inne wariacje przyjdzie wraz z waszą znajomością języka.
Dla rozwijających się: Zazwyczaj wymowa nie jest najwyższym priorytetem – jak mawiają mądrzy poligloci – skoro mówię z akcentem, to znaczy, że znam jeden język więcej niż ty! Ale w rok można też postawić na osiągnięcie akcentu właściwie natywnego. Tu pojawia się ważna uwaga – potrzebna wam jest do tego albo ogromna samoświadomość i dyktafon, albo dobry feedback. Zazwyczaj nawet samouczki wymowy na smartfony są niedokładne, chociaż pomocne, jeśli zaczynacie w punkcie, gdzie czujecie, że mocno kaleczycie. Ten dobry feedback to w pierwszej kolejności nie jest nigdy native speaker, który może nie mieć świadomości fonetycznej własnego i waszego języka – to musi być jakiś filolog. On sam musiał się dowiedzieć co explicite robić z aparatem mowy i potrafi wskazać wyrazy, które pomogą wam znaleźć podobne dźwięki we własnym repertuarze językowym. Wesprzyj finansowo studenta, nie bądź żyła.
SŁOWNICTWO
Dla początkujących: Zacznijmy od tego, ile słów potrzeba by się móc porozumiewać w miarę swobodnie. Wiele źródeł na ten temat przekopał Robert (ja też, ale Robert to wszystko spisał w 1 miejscu ;D) – w angielskim by zrozumieć 95% codziennej komunikacji wystarczy 3000 słów (dla porównania, 4-letni native speaker zna ich już ok. 4000, a przeciętny użytkownik angielskiego, który nie jest rodowitym mówcą zna ich 4500-5000). Te liczby wahają się od 2000 do 4000 dla rożnych języków. Jeśli zatem ustawicie poprzeczkę na 10 słów dziennie (a mogą Wam w tym pomóc liczne aplikacje, fiszki lub wspierający nauczyciel) to tę normę wyrobicie w rok. To jest 5-10 minut dziennie na powtórki. Do zrobienia przy kawie, w toalecie albo korku. Nie mówiąc o reklamach na Polsacie. Pamiętajcie, że możecie odwołać się na przykład do list Swadesha i ustalić dzięki nim jakie 200-300 słów jest najczęściej używanych w danym języku, a potem to od nich zacząć. Słownictwo poznawajcie nie tylko w oderwaniu, na karteczkach czy klejkach, ale przede wszystkim w kontekście. Możliwie jak najczęściej takim, który was dotyczy, innych wyrazów na co dzień używa rękodzielnik i sportsmenka.
Dla rozwijających się: Im dalej w las, tym trudniej uczyć się nowych słówek, tym bardziej, że w generycznych podręcznikach wiele z nich wydaje się nam zupełnie nieprzydatnych. Nie ustalajcie norm dziennych, ale aktywnie rozwijajcie słownictwo obcując z tekstami źródłowymi (o czym niżej), klepiąc słownictwo pod certyfikaty (też niżej) albo biorąc z ulubionego podręcznika słowniczek / deck z aplikacji do fiszek i dzieląc to na działki, które są dla was strawne.
GRAMATYKA
Dla początkujących: W ciągu pierwszego roku nauki powinniśmy opanować takie rzeczy jak
- liczbę mnogą i pojedynczą z najważniejszymi formami nieregularnymi,
- rozpoznawanie i odmiana podstawowych części mowy (czasownik, rzeczownik, przymiotnik, przysłówek),
- umiejętność wyrażania się w odniesieniu do teraźniejszości, przyszłości i przeszłości,
- prośby, polecenia i umiejętności.
W zależności od języka dojdą tu specyficzne umiejętności jak partykuły, szyki przestawne, rodzajniki, przedimki , rozdzielność wyrazów i inne. Jeśli po roku nie umiesz podsumować tego, co zrobiłe/aś, powiedzieć jak dziś spędziłe/aś dzień i co planujesz na następny rok, to albo ktoś okantował cię na kasę albo bardzo się obijała/eś.
Dla rozwijających się: Dobierzcie podręcznik gramatyczny lub repetytorium na swoim poziomie, koncentrujący się wyłącznie na zagadnieniach składni, fleksji itd. To jest do przerobienia w rok. Pamiętać jednak należy, że zawsze nasza bierna znajomość danej konstrukcji, tj. zrozumienie co ona oznacza, wyprzedzi znajomość czynną – włączenie jej do naszego repertuary środków, którymi będziemy umieli swobodnie się posłużyć.
CERTYFIKATY
Dla początkujących: Take that from me, bardzo niewiele jest osób tak zawziętych, żeby od zera w niecały rok (bo wiele terminów jest w okolicy czerwca-lipca, a potem grudnia) przygotowały się do certyfikatu językowego. Co zaskakujące, znacznie mniej samozaparcia wymaga certyfikowanie języków azjatyckich – zazwyczaj nie podlegają one systemowi CEFR ustanowionemu w Unii Europejskiej, początkowe poziomy wypadają znacznie łatwiej. Tu wystarczy dobry nauczyciel i porządny plan działania. Dla tych, którzy wybrali mało popularne lub wręcz zagrożone języki, smutna wieść: najpewniej w ogóle nie będziecie mogli zdobyć papieru potwierdzającego wasze możliwości, a jeśli już, to poza Polską.
Dla rozwijających się: Jeden weekend zblokuj na poznanie formuły certyfikatu. Ale najpierw oczywiście dowiedz się, jaki poziom będzie dla Ciebie odpowiedni. Jest na to kilka sposobów:
- spójrz na literki i cyferki z okładki Twojego podręcznika i porównaj je z poziomem oczekiwanym na certyfikacie (np. A2 lub C1) jeśli to język europejski, albo z grubsza oszacuj ile godzin nauki już za Tobą (nieintensywnym tempem robi się ok. 150h rocznie – po półtorej pracy na zajęciach i w domu) jeśli to język azjatycki lub afrykański i tę liczbę porównaj z wymaganą.
- zrób test pozycjonujący online. Są niedokładne, ale najczęściej darmowe i z grubsza pomagają ocenić poziom.
- poproś o pomoc kogoś, kto uczy danego języka profesjonalnie i/lub jest egzaminatorem.
Potem serio weekend zblokuj na poznanie formuły certyfikatu, jeśli to możliwe kup kilka przykładowych zestawów egzaminacyjnych – to samo zresztą tyczy się np. matury z języka nowożytnego – i wrzucaj te materiały regularnie pomiędzy inne rzeczy, które są przeznaczone do opanowania. Umiejętność rozwiązania testu czy poradzenia sobie na ustnym jest równie ważna, co sama biegłość językowa.
APLIKACJE/KURSY/PODRĘCZNIKI
Dla początkujących i dla rozwijających się: Większość kursów czy podręczników przewidziana jest na rok kursu i niezależnie od tego czy pracujecie samodzielnie, z grupą czy z tutorem, jest to realistyczne tempo. Przy intensywnym podejściu do nauki możecie też spokojnie przeskoczyć dwa poziomy w rok, ale musicie już znać siebie i swoje możliwości lepiej, tudzież otrzymać profesjonalne wsparcie.
Z appkami sprawa ma się nieco inaczej – większość z nich ma nam zapewniać codzienny, krótki kontakt z językiem, lekcję czy poziom powinno się móc ukończyć w przeciągu minuty do dziesięciu. Większość aplikacji, szczególnie tych do nauki słownictwa, nie będziecie w stanie technicznie rzecz biorąc „ukończyć”, bowiem będą wam rzucały coraz trudniejsze kłody pod nogi. Musicie więc zobaczyć czego ma was dana aplikacja nauczyć i albo oszacować horyzont czasowy (patrz: opanowanie nowego systemu pisma wyżej) albo określić ilościowo ile poziomów / słówek / znaków / zagadnień chcecie przerobić w miesiąc za pomocą danej appki i co miesiąc weryfikować na ile realistyczne było to założenie.
TEKSTY ŹRÓDŁOWE:
Dla początkujących: Przez „tekst” w glottodydaktyce rozumie się nie tylko słowo pisane, ale dowolną manifestację danego języka. Nie musi to być książka czy wiersz, to także komiks, film czy piosenka. W pierwszym roku nie bójcie się zmierzyć z komiksem, piosenką popową czy… książeczkami dla dzieci. Grajcie w gry online. Wybierajcie takie teksty, które są możliwie realistyczne – język z kreskówek, powieści fantasy czy seriali sci-fi, politycznych lub prawniczych – szybko okaże się nieadekwatny do waszych zdolności, będzie was zniechęcał i może utrwalić wiele czasem komicznych, czasem strasznych manier językowych. Do języków popularnych (w szczególności obserwuję to dla angielskiego, niemieckiego i hiszpańskiego na naszym rynku) opracowuje się coraz więcej książek w wydaniach dwujęzycznych, także tekstów dla dzieci i młodzieży – należy czerpać z tego całymi garściami. Pod koniec roku możecie mieć już łykniętych spokojnie z 12 różnej długości tekstów.
Dla rozwijających się: Chłońcie wszystko co was zainteresuje, ale pamiętajcie by pochłaniać aktywnie. Jeśli macie krótki attention span, sięgnijcie po czasopisma z wydawnictwa Colorful Media (obstawiają już 6 języków), zagwarantują wam tonę języka w różnorodnym kontekście. Jeśli z lubością możecie spędzać przez komputerem całe godziny w kółko oglądając wasz ulubiony serial – nie żałujcie sobie. Oglądajcie każdy odcinek po dwa razy, najpierw z napisami, a potem bez – najlepiej robiąc notatki z fraz, gramatyki i słówek, które wydadzą wam się szczególnie ciekawe lub zabawne. Porywajcie się na wielką literaturę, uważając, żeby nie zacząć od dzieł zbyt starych lub wierszowanych (jeśli coś powstało przed XIX wiekiem, a Ty masz poziom B1 / pre-intermediate – z zasady odpuść). Nie sprawdzaj nieznanych słów na bieżąco podczas lektury/seansu, chyba że to słowo zupełnie kluczowe, po prostu spisuj je osobno i potem sprawdzaj w słownikach. Acha, no i dobrze byłoby gdybyście zaczęli już używać słowników jednojęzycznych na tym etapie.