29 maja 2016

10 ról, które uczyniły mnie nauczycielem

Nie, nie było żadnych maskotek usadzanych na kanapie i bloku z wykaligrafowanymi działaniami. Ale za to były wypieki na policzkach, ogromne oczy i.. za luźna trochę szczęka. Z biegiem lat notatki, a w końcu ściskana kurczowo poduszka albo ramię współoglądacza.

Utopijnych wręcz, nauczycielskich ideałów nałożyły mi do głowy filmy i książki. Oferuję Ci maraton, po którym sam będziesz chciał stanąć pośrodku grupy znużonych osób i porwać ich ze sobą na wyprawę po niełatwe prawdy. Tylko pamiętaj, że ludzie chcieliby, żebyś po drodze zrobił_a uprawnienia pedagogiczne. Więc robisz to na własne ryzyko…

John Keating – Stowarzyszenie Umarłych Poetów

Ekranizację tej książki, z Robinem Williamsem w roli głównej, nakręcono gdy miałam zaledwie dwa latka. Oglądałam to jeszcze na kasecie z wypożyczalni wideo. Do końca życia zapamiętam scenę, w której Keating zabrania używać słowa bardzo: „Don’t use  ‚very sad’, use ‚MOROSE'”. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że będę się zajmować edukacją. Ale już wiedziałam, że literatura, obcowanie z nią, tworzenie jej, tłumaczenie jej innym, pochłanianie jej – to będzie duża część mojego życia. Dlatego wiele dni odchorowywałam odejście Williamsa. To prawda, on sensu stricto nie był Johnem Keatingiem, ale to on powołał go do życia.

Ambroży Kleks – Akademia Pana Kleksa

Piotr Fronczewski ma w moim mózgu trzy role: Franka Kimono, ojca z „Tata, a Marcin powiedział…” i Kleksa. Wszystkich trzech #gimbynieznają. Ale Ambroży to był gość. Zekranizowanie tak baśniowej narracji było wtedy nie lada wyzwaniem, film jest starszy ode mnie, nakręcono go w 1983! A napisano w ’46! I czujecie, że to było mocniejsze i bardziej nowatorskie niż sam Korczak?!
Animacja! Roboty! Magia! Kosmos! Musical! Kuchnia molekularna! To absolutnie wyprzedzało swoją epokę i zostało ze mną na całe życie.
Profesor Kleks nauczył mnie jeszcze czegoś ważnego, co potem wspierała we mnie na przykład moja matematyczka z podstawówki czy chemiczka z gimnazjum (ale też cały szereg niesamowitych pedagogów od zerówki aż do ukończenia studiów): ludzie na czele peletonu są trochę dziwni – i to dobrze! Potrzebujemy świrów, to oni są marzycielami i liderami. To oni są odludkami i zmieniaczami świata. Będą się z Ciebie śmiać, trudno. To znaczy, że im przeszkadzasz. Nawet jak Ci spalą Akademię, wyruszasz w podróż i dalej kształcisz, bo cały glob jest Twoją szkołą!

Miss Honey – Matylda

Całe ostatnie 12 lat życia chciałam zrobić wszystko, żeby moja (obecnie 11-letnia jeszcze) siostrzenica pokochała jedną z książek mojego dzieciństwa, „Matyldę” Roalda Dahla. W maju 2016 przeczytała tę książkę po raz pierwszy, oświadczyła, że ją kocha i włączyła kilka innych pozycji tego pisarza do swojej listy książek do kupienia. Serce mi się rozpuściło w kałużę, ale chyba nie tak bardzo jak kiedy w 1996 roku premierę miała ekranizacja tej powieści.
Ulubioną nauczycielkę Matyldy – Miss Honey lub, w polskiej wersji, panią Miodek – gra tam Embeth Davidtz. I pokazała kolejną ważną rzecz dla pedagogów z powołaniem – o każde jedno dziecko walczy się z systemem do końca. Nie odpuszczasz nawet gdy jesteś delikatnej dyspozycji, a Twoja rodzina rzuca Ci kłody pod nogi. Do końca, walczysz do końca, o każdego jednego ucznia i jego osobiste talenty.

Eugene Simonet – Podaj Dalej

„Pay it forward” już jako sam film z 2000 roku było doskonałą kreacją, chociaż jakimś cudem mało nagradzaną. Kamyczkiem, który rozpędza w nim lawinę akcji jest pan Simonet – Kevin Spacey (jakiż kontrast do roli w House of Cards!) – zadający swoim uczniom proste zadanie domowe: uczyń świat lepszym.
To pedagog, który niczego nie ułatwia, trudne wyrazy każe sprawdzać w ogromnych słownikach, a wymagania stawia wręcz niebotyczne i wierzy, że uczniowie sobie poradzą. A nade wszystko nie mówi o bliznach na swojej twarzy.
Tak, bywa apodyktyczny, ale jego najistotniejszą cechą jet to, że jest szczery. Jego feedback jest szczegółowy i pomocny. Jego pochwały wolne od pochlebstw. Nauczył mnie, że ocena, czy będzie to 2- czy 6! – to nie wszystko. Ona nie pomaga w rozwoju, nie wyznacza kierunku. A to ma przecież zapewniać nauczyciel.
Przy okazji: pomagaj bezinteresownie. Karma zawsze wraca.

Louanne Johnson – Młodzi Gniewni (Dangerous Minds)

Film jest z 1995, ale z oczywistych względów nie obejrzałam go w roku premiery. Doświadczyłam go w trakcie high school, gdzie zaczynałam swoją karierę nauczycielską jako wolontariusz. Pomagałam dzieciakom, które nie chciały się uczyć, były, jak to się mówiło „przegrane na starcie”, bo z biednych dzielnic, rozbitych rodzin, podrzędnych szkół.
Jeden z małych chłopców, z którym wtedy pracowałam, ubrany wiecznie w dresy z darów, z zapadniętymi policzkami i zbyt wielkimi oczami na jego wychodzonej twarzy, zapytany, kim chciałby być jak dorośnie… spojrzał na mnie z wyrzutem i rzekł z całą mocą:
– No jak to kim?! PUDZIANEM.
Naprawdę uderzyło mnie wtedy moje podobieństwo do roli Michelle Pfeiffer. To po tym filmie jednocześnie zaczęłam i… przestałam być nauczycielem. Nigdy więcej tablica i podręcznik nie były ważniejsze od ucznia. Zostawałam potem z nimi na przerwach, a po drodze do domu wchodziliśmy razem do sklepu. Proponowałam, że może zamiast tracić kasę na puszkę piwa, postawię im (droższą! Dlaczego?) puszkę Coca Coli Cherry, na którą im nie stykało.
Powiernica tajemnic, potem łącznik ze światem dorosłych. Jeden krok w stronę światła z różnymi ludźmi, w różnym wieku, za każdym odprowadzeniem pod drzwi, na przystanek, do windy, do pracy.
I najważniejsza, żeby cały czas traktować innych z powagą oraz nigdy, ale to nigdy nie łamać danego uczniowi słowa. To godzi w nauczycielski honor i etos.

Dewey Finn – School of Rock

Rock.. rok 2003 i Joe Black, znany wtedy głównie z piosenki „Tribute” gra kolesia, który totalnie nie chce być nauczycielem, ale uważa, że skoro dzieci same mogą się sobą zająć, a on dostanie za to kasę… to czemu nie?
Ale okazuje się, że dzieci chcą się uczyć (chociażby dlatego, że ich czesne to 15.000 dolarów rocznie), a jedyne co Finn może im przekazać to Życie. A dokładniej: rock. Wychodzi na to samo.

Mocna komedia o tym, że najważniejszych rzeczy uczymy się kwestionując autorytety i wychodząc ze swojej strefy komfortu, za broń mając tylko swoje talenty i zżerające nas od środka uczucia.

Albus Dumbledore – Harry Potter (seria)

Odświeżony ideał pana Kleksa, ale z dodanym bonusem, że jest gejem i to w dodatku granym przez geja. To dla mnie duże wsparcie, jako dla tęczowej osoby w edukacyjnym biznesie.

Eikichi Onizuka – Great Teacher Onizuka

To ważne, nie chodzi mi o mangę, ani o anime – oba pierwowzory aktorskiego serialu (a propos którego stworzono później kiepskawy film kinowy) są skierowane mocno do nastoletnich chłopców, a przez to pełne żartów o kupie, seksie i używkach. Słabych i powtarzalnych. Serial podźwignął jednak świetny koncept do świetnego wykonania.

Onizuka jest byłym członkiem gangu i obibokiem. Do klasy w szkole na przedmieściach ma w najlepszym razie stosunek ambiwalentny. Ale kiedy poznaje kłopoty swoich uczniów z osobna, będzie tym, który nie przebierając w środkach poda im pomocną dłoń. Albo stopę z kopa. Albo motocykl.
Morał? Nie stoimy po dwóch różnych stronach biurka. I uczniowie, i nauczyciele mają swój prywatny świat, i to z niego płynie energia, chęć, zainteresowania… albo się dogadamy, albo zdechniemy próbując.

PS. Takashi Sorimachi, odtwórca roli tytułowej, był dla mnie wtedy absolutnym bożyszczem. Obejrzałam tylko pierwszą serię z 1998, z nim właśnie. Potem powstała w 2002 jeszcze jedna seria, gdzie Onizukę gra Akira z Exile.
PS2. To właśnie Sorimachi, zgodnie z nurtem aidoru, śpiewa „Poison” czyli opening serialu. W Japonii celebryci też muszą być albo wszechstronni albo sobie darować.

Henry Barthes – Detachment

W 2012 na ekrany trafił film mojego życia. Oglądam go raz w roku (jest za ciężki by oglądać go częściej) na wdechu przyglądając się życiu Barthesa, w którego wcielił się Adrien Brody. Jego zmęczony, melancholijny wyraz twarzy, wypełnia kadry rozdzierającym obrazem nauczyciela, który ima się tylko dorywczych zastępstw (np. kiedy nauczycielka jest na macierzyńskim).

Tak jak wszystkie powyższe filmy pokazywały satysfakcję po ciężkiej pracy – nawracających się niesubordynowanych uczniów, uratowane państwowe dotacje, najlepsze wyniki na egzaminach drzewiej w calości zagrożonej klasy – tak ten film odziera zawód pedagoga z całej jego glorii.

Tak, rzucamy krzesłami, tak, płaczemy samotni w mieszkaniach, tak, wyrzucamy klasówki do śmieci, żeby je potem wyciągnąć, otrzepać i sprawdzić. Boli nas, kiedy nie umiemy pomóc, wkurzają nas rozporządzenia ministerstwa i absolutnie nie jara nas wypełnianie setek dokumentów zamiast przygotowywania jakichś ekstra zajęć. A mimo to, wciąż to robimy. Wciąż potrafimy życzyć miłego dnia. Żyjemy wciąż na minimalnych płacach. Zaciskamy pięści pod stołem, kiedy rodzice przychodzą do nas z pretensjami, że wystawiamy ich najmądrzejszemu synkowi 3 zamiast 5. I udajemy, że nie słyszymy, kiedy nam się mówi, że kształcenie innych, kiedy w dodatku ma się 2 miesiące wakacji (pokażcie mi nauczyciela, który przez te 2 miesiące leży do góry brzuchem) to czyste darmozjadztwo.

Chcecie nam coś jeszcze powiedzieć? Walcie. Jesteśmy ludźmi bez twarzy w opustoszałej klasie.

Terence Fletcher – Whiplash

No chyba nie myślałeś, że pominę jedyny film w moim życiu, na który poszłam do kina aż 3 razy? Zawsze stałam po stronie mistrzowskiej kreacji Simmonsa, nawet kiedy cała sala była za uczniem w tej relacji. Ja miałam oczy jak spodki i wiedziałam ile kosztuje go wiara w to, że jego wychowankowie są najlepsi i trzeba pokazać im, że kiedy mówią, że już nie mogą, to kłamią.

Nasi najlepsi uczniowie przerastają nas, to jest ideał. Możemy się wtedy zdobyć na uśmiech i zdawkowe kiwnięcie głową. Wszyscy sobie na to zapracowaliśmy. Tylko oni bardziej. Brawo.

Are you dragging or are you rushing?
Because I’m upset.