10 listopada 2015

Kiedy żart jest śmieszny?

Boję się o ludzkie poczucie humoru. Bo najbardziej nas bawi to, co nas rani [1].

Taka historia z życia wzięta: znam dziewczynkę, na której wyzłośliwiają się czasem jej rówieśnicy. To nie są jakieś okropne rzeczy – przewracają jej strony ksiązek lub je chowają (mała lubi czytać), czasem uciekają przed nią po korytazu z jej klapkiem w ręce. Ona zawsze piszczy i się śmieje, ale zapytana – mówi, że to nie jest zabawne, że jest jej przykro. Tylko nie wie, jak ma się zachować, żeby nie prowokować.
Dorośli wokół powoli wychowują, powtarzając i demonstrując, że zabawa nie jest wtedy, kiedy bawi się tylko jedna strona. Zabawa zakłada kooperację i dobre poczucie obu stron.

Członkowie grup systemowo osłabionych, bo mniejszych liczebnie (imigranci, osob LGBTQ, niepełnosprawni) lub „kastrowanych” kulturowo (kobiety, osoby czarnoskóre) mają to wdrukowane. Całe życie, tylko niewielki procent z nich uczy się innej strategii radzenia sobie w walce o zwykłą, ludzką godność niż próba nieprowokowania drugiej strony. Śmiejemy się, z zażenowaniem, bo z zażenowaniem, ale śmiejemy z homofobicznych czy rasistowskich żartów. Akceptujemy brak powodzenia, bo jeździmy na wózku czy mamy ciało poznaczone bliznami po operacjach. Obojętnie przechodzimy obok graficiarza, który marze czerwonym sprayem „Polska dla Polaków” na naszym budynku. Ktoś przyjdzie, może zamaluje, napis nikogo nie krzywdzi, a ja mogę dostać w mordę.

Przykład sytuacji, w której nie wszyscy się dobrze bawią: ostatnie ogłoszenie o pracę w Zenboxie. Zenbox to jest świetna, profesjonalna firma hostująca strony. Głównie blogerom – warstwie społecznej raczej w wieku 20-40, obu płci, mocno zorientowanej na technologię, trendy, zopiniowanej, zwykle liberalnej światopoglądowo. I firma o takiej klienteli wali na swoim fanpage’u to:

zenbox

I to jest śmieszne. Wszyscy się śmiejemy, prawda, a Ci co się nie śmieją [nie mają dość dysansu do siebie] (świetny tekst Zwierza popkulturalnego, polecam). Zapytana przez innego blogera, co sądzę, czy mnie to ogłoszenie denerwuje – odpowiadam, że już nie. I odwracam sytuacje. Pokazuje mu stereotyp mężczyzny-buca w tym samym kontekscie. Mój przykład jest niewybredny, ale dokładnie na tym samym poziomie:

Nasz najlepszy pracownik, XYZ, który w pracy potrafi tylko gadać o pizdach, ruchaniu i ilości spożytego na imprezach alkoholu, szuka nowego współpracownika…

No co? Czemu się nie śmiejecie? Czemu nie ma na profilach takich ogłoszeń o pracę? Przecież statystyczny macho myśli tylko o seksie, podobno co 3 sekundy, i swoimi podbojami i ilością spożytych używek ustanawia się samcem alfa grupy, to jest męskie, w opozycji do damskiego gadania o ciuszkach, makijażu i płakania z byle powodu.

Wiecie, kiedy seksistowski dowcip jest śmieszny? Kiedy obnaża bezsensowność seksizmu. Kiedy go rozbraja – a Polska ma świetną tradycje rozbrajania humorem wszystkiego – od piosenki „Wejdą, nie wejdą?” o czerwonych mrówkach, przez serie dowcipów o cenzorach i milicji (miałam rodzinę w milicji), po doskonałe dowcipy polityczne na przykład formacji Tey. Cenzura nie pozwalała na tak zabawne przecież żarty z generała Jaruzelskiego, darcie łacha z Partii czy opowiadanie, że imiganci przenoszą zjadliwe dla polskiej rasy zarazki… a, to ostatnie to prezes Kaczyński na poważnie, to sorry. To sami widzicie. Kiedyś śmialiśmy się z uwagi „Bolek, nie mów, że jedno koło jest zepsute, przestań szerzyć defektyzm. Powiedz TRZY DOBRE!”, dziś bawi nas już „Krakóóóóów, jesteście najlepsiii, czy macie kurwa swoją przestzeeeeń?”.

Oczywiście, są sytuacje, w których można humorem spuścić z siebie trochę pary, jeśli tego naprawdę potrzebujecie. Domyślam się, że każdemu czasem pęka żyłka i zamiast wyjaśnić sytuacje z konkretną osobą, zakłada, że cała grupa jest mocno porypana. Są to okoliczności, w których i tak robimy masę kompromitujących rzeczy: powrót pod wpływem znacznej ilości procentów z obcym taksówkarzem na przykład. Nigdy więcej was nie zobaczy, możecie nawet wtedy śmiać się obleśnie, że prostytutki nie można zgwałcić, och, to będzie pyszna zabawa! Ale może nie podczas komunikowania się z klientami na mediach społecznościowych albo na konferencji prasowej?

Acha, i ważna rzecz – im większa grupa, tym mniej zabawna, bo mniej jednorodna. Weźmy na przykład gejów – jedyną ich cechą wspólną jest to, że identyfikują się jako mężczyźni i seksualnie podniecają ich również mężczyźni. To jest wszystko, co łączy członków tej grupy – mają poza tym poglądy od prawa do lewa, mają kulturowo od bardzo męskiej do bardzo żeńskiej ekspresji kulturowej, wyznają różne wiary lub są ateistami, wbierają spośród wszystkich dostępnych diet, brandów odzieżowych i kosmetycznych, niektórzy wolą horrory, inni musicale, marzą o rodzicielstwie lub pałają obrzydzeniem do dzieci. A nade wszystko: niektórzy są kretynami i bucami, inni są absolutnie ludźmi, których chcecie mieć za swoich przyjaciół.

Łatki – wegan, polityk prawicy, feministka, muzułmanin, fan techno, ksiądz, hydraulik, Głuchy, Indianin, stoik – one wszystkie mówią tylko o jednej czesze danej osoby, którą moga dzielić z innymi. Każdy z nas należy na tej podstawie do dziesiątek, jeśli nie setek, a nawet tysięcy grup społecznych.

Czy jest przy tym szczerym, kochającym człowiekiem, to inna sprawa. No, i jakie ma poczucie humoru.

 

[1] Lekka modyfikacja mojgo wiersza, który ukaże się niebawem w tomiku „Komponenty do obaw” gdzie krzyczy się z balkonu, że zbawi nas to, co nas bawi.