8 maja 2015

Jak się uporać ze zmianą?

Kiedy rano mam ochotę na coś ciepłego, domagam się by zrobił herbatę, z racji tego, że to ja jestem gościem. W odpowiedzi przekręca się na drugi bok i gestykuluje w kierunku pokoju:
– Tam jest Twój ręcznik, Twoja piżama; przestałaś tu być gościem.
Nie wpadam w panikę, niepokój jednakowoż jest – coś uległo zmianie, małe tąpnięcie w tym kąciku wszechświata. On odwraca do mnie głowę, oboje uśmiechamy się w tym samym momencie.

Takich tąpnięć na różną skalę – od zmiany prezydenta po zmiany na Twojej ulubionej stronie (na przykład… u mnie) – każdego dnia jest na tyle dużo, że łatwo wpędzić się w kozi róg strachu i stresu. Ale to nie labirynt, stosunkowo łatwo stamtąd wyjść. Chwyćmy za swoje kubki z herbatą, porozmawiajmy. Panta rhei, herbata i czas też.

Strach przed zmiana to dla mnie raczej strach przed chybioną inwestycją uczucia, zaangażowania i czasu” – podpowiada znad klawiatury Marcin. Jeśli to Ty jesteś motorem zmian, to faktycznie spora obawa – co, jeśli się nie uda? Setkom ludzi w okresie noworocznym to nie przeszkadza, na potęgę obiecują sobie coś, czego po raz kolejny nie wykonają. Nie napawa ich to najwyraźniej lękiem. Zmień optykę – najwyraźniej traktujesz nadchodzącą zmianę poważnie. Coś zostało zaplanowane, jest jakaś motywacja, to dobry znak.

Wpisz w plan siatkę bezpieczeństwa. Piwo z przyjaciółmi może zamienić się zarówno w opijanie sukcesu, jak i podlewanie porażki. Pączek pomoże osłodzić ból, ale też doskonale służy jako podstawka pod patyczek zimnego ognia. Impreza! Ale przede wszystkim, im większa zmiana, tym mocniej ją dokumentuj. Potem będziesz w stanie spojrzeć wstecz i nauczyć się czegoś. Przykładowo: kiedyś w sali lekcyjnej okazało się, że zbyt dużo czasu zajmuje mi sprawdzanie obecności. Grupa wchodząca z dużej przerwy nie była dość wyciszona i zorganizowana. W pewnym momencie zdecydowałam się na krótkie ćwiczenie, ice breaker, który każdy z uczniów podpisywał swoim imieniem i nazwiskiem. Obecność nanosiłam na podstawie tychże karteczek, na przerwie po lekcji. Monitorowanie swoich działań zawsze pomoże w doprecyzowaniu kursu.

W końcowym rozrachunku, spróbuj kaizen – wielu małych zmian, które się akumulują i spójrz na nie w odpowiedniej perspektywie. Każda mała zmiana (dajmy na to, jeden papieros mniej dziennie) jest łatwiejsza do przeprowadzenia, a jeśli okaże się zgubna (zrezygnowanie z kubka kawy rano sprawia, że śpisz na stojąco… próbujesz zatem zastąpić ją yerba mate), szybko możesz ją anulować lub naprostować. Perspektywa jest też ważna z innego powodu – czy za miesiąc, rok, dekadę ta zmiana pracy, kierunku studiów, przeprowadzka, zerwane zaręczyny wciąż będą tak istotne? Czy zawali się świat? Czy coś na tym zbudujesz? Człowiek uczy się perspektywy wraz z rozszerzaniem własnej, więc jeśli masz teraz 19 lat, nie panikuj, będziesz miał 45, to będzie wyglądało inaczej. Na razie, niezależnie od tego ile masz lat, dokumentuj, tak jak lubisz, to nabiera mocy z czasem.

A jeśli to nie my jesteśmy inicjatorem zmian? Szef wywala nas z pracy, pobliska rzeka zalewa dom, pijany kierowca zabija nam ukochaną osobę..? Dla kogoś tragedią może być nawet rozbicie ulubionej filiżanki otrzymanej z okazji ślubu lub na urodziny. Nie broń się przed negatywnymi uczuciami, to zdrowy odruch. „Odchoruj” tragedię emocjonalnie, inaczej Twój organizm może zacząć somatyzować. Pęd współczesności rzadko daje nam czas na celebrowanie sukcesu, ale jeszcze gorzej patrzy na próbę żałoby, przeciągającą się melancholię lub napad histerii. Nie potrzebujesz tabletek, jeśli znasz powód swojego smutku czy gniewu – potrzebujesz czasu i daj go sobie.

Znajdź też pocieszenie w… nauce. Nie, nie w religii, ale w informacjach. Dowiedz się, co się stało, jakie są konsekwencje. Zorientuj się w rozwiązaniach prawnych (np. wypłacie odszkodowania), ale też twardych danych (np. ile osób ucierpiało, jaka jest przeżywalność w danej chorobie przy konkretnej terapii). Realizm oszczędzi Ci późniejszych zawiedzionych nadziei oraz nierealistycznych pragnień. Nie dość, że teraz boli Cię jakaś tragedia, później dostaniesz w drugi policzek z rozczarowania. Nie zasługujesz na to. Pytaj, proś o wsparcie. To nigdy nie jest wstyd.

A jeśli zmiana jest nieoczekiwana, a pozytywna..? No właśnie, powiedźcie mi, co wtedy.